Hej kochani!
Co tam u was?
Obiecałam,że będę tutaj częściej więc jestem! Głównie posty będą właśnie w piątki czy po prostu w weekend kiedy mam trochę czasu bo w tygodniu to ciężko go znaleźć no ale chyba sami rozumiecie.Jeżeli też będę miała wenę to będę pisać na weekendzie kilka postów a w tygodniu wejdę i tylko opublikuję. Co z tego wyjdzie to zobaczymy. A teraz bez zbędnego gadania przejdźmy do dzisiejszego tematu.
Friendzone- myślę , że nie muszę mówić co to jest bo każdy doskonale wie. Pewnie też nie jeden/jedna z was to przeżył/a.
Mój friendzone nie skończył się dla mnie najlepiej.
Wszystko zaczęło się w maju, kiedy z Wojtkiem nie było już nic, poznałam go na 18-stce mojej kuzynki. Był wtedy ze swoją dziewczyną jednak od samego początku złapaliśmy ze sobą super kontakt. Dwa dni później poprosił moją kuzynkę o kontakt do mnie, zaprosił mnie na fb i wszystko się zaczęło.
Od samego początku zaczęło być słodko mimo, że miał dziewczynę. Wkręcał mi na początku, że jest całkowicie inną osobą, jednak w końcu przekonałam się jaki jest naprawdę.
Ogólnie do centrum Krakowa ma 20km , więc jak chciałam się z nim spotkać zaczął mi wciskać różnego rodzaju ściemy, obiecywał na 100%, że będzie, a za każdym razem 5 minut przed spotkaniem jakaś ściema...nawet nie wiecie jak bardzo to bolało.
Przez całe wakacje pisał ze mną tak jakby nikt inny się nie liczył... we wrześniu dowiedziałam się, że przez cały ten czas miał dziewczynę. Ogarniacie co to za typ? A ja mimo wszystko straciłam dla niego głowę, chociaż zdaję sobie sprawe , że to nie jest chłopak dla mnie. Cały wrzesień byłam w okropnym stanie, może ktoś z was pamięta. Po tym przez jakiś czas zerwaliśmy kontakt. Odezwał się do mnie z wyrzutami zazdrości jak zobaczył snapa z innym chłopakiem. Znów zaczęliśmy pisać jak wcześniej...znów miał dziewczynę. Spotkaliśmy się pod koniec listopada... wtedy dopiero zaczął się dramat...
//część dalsza nastąpi//
Co tam u was?
Obiecałam,że będę tutaj częściej więc jestem! Głównie posty będą właśnie w piątki czy po prostu w weekend kiedy mam trochę czasu bo w tygodniu to ciężko go znaleźć no ale chyba sami rozumiecie.Jeżeli też będę miała wenę to będę pisać na weekendzie kilka postów a w tygodniu wejdę i tylko opublikuję. Co z tego wyjdzie to zobaczymy. A teraz bez zbędnego gadania przejdźmy do dzisiejszego tematu.
Friendzone- myślę , że nie muszę mówić co to jest bo każdy doskonale wie. Pewnie też nie jeden/jedna z was to przeżył/a.
Mój friendzone nie skończył się dla mnie najlepiej.
Wszystko zaczęło się w maju, kiedy z Wojtkiem nie było już nic, poznałam go na 18-stce mojej kuzynki. Był wtedy ze swoją dziewczyną jednak od samego początku złapaliśmy ze sobą super kontakt. Dwa dni później poprosił moją kuzynkę o kontakt do mnie, zaprosił mnie na fb i wszystko się zaczęło.
Od samego początku zaczęło być słodko mimo, że miał dziewczynę. Wkręcał mi na początku, że jest całkowicie inną osobą, jednak w końcu przekonałam się jaki jest naprawdę.
Ogólnie do centrum Krakowa ma 20km , więc jak chciałam się z nim spotkać zaczął mi wciskać różnego rodzaju ściemy, obiecywał na 100%, że będzie, a za każdym razem 5 minut przed spotkaniem jakaś ściema...nawet nie wiecie jak bardzo to bolało.
Przez całe wakacje pisał ze mną tak jakby nikt inny się nie liczył... we wrześniu dowiedziałam się, że przez cały ten czas miał dziewczynę. Ogarniacie co to za typ? A ja mimo wszystko straciłam dla niego głowę, chociaż zdaję sobie sprawe , że to nie jest chłopak dla mnie. Cały wrzesień byłam w okropnym stanie, może ktoś z was pamięta. Po tym przez jakiś czas zerwaliśmy kontakt. Odezwał się do mnie z wyrzutami zazdrości jak zobaczył snapa z innym chłopakiem. Znów zaczęliśmy pisać jak wcześniej...znów miał dziewczynę. Spotkaliśmy się pod koniec listopada... wtedy dopiero zaczął się dramat...
//część dalsza nastąpi//